
Dawno, dawno temu, w krainie, gdzie trawy były tak wysokie, że chowały się w nich całe stada triceratopsów, a słońce zachodziło w kolorach mango i malin, żyli sobie dwaj bracia – Bruno i Borys. Byli to nie byle jacy bracia, bo prawdziwi brontozaurzycy, najprzyjaźniejsi olbrzymi w całej Dolinie Tęczowych Kamieni. Bruno miał łuskę w odcieniu morskiej wody, a Borys – ciepłego miodu. Każdego ranka budzili się, przeciągali swoje długie szyje i ziewali tak głośno, że wstrząsało to rosą na liściach paproci.
Pewnego dnia, gdy bracia wygrzewali się na swojej ulubionej polanie, z lasu wybiegła mała stegozaurka Zuzia, ich najlepsza przyjaciółka.
— Wiecie co? — zawołała, machając kolczastym ogonem. — Nad Jeziorem Lśniących Muszli zaczynają się Wielkie Wakacje! Wszyscy już tam jadą!
Bruno i Borys spojrzeli na siebie z błyskiem w oczach. Wakacje? To brzmiało cudownie!
Jednak droga nad jezioro nie była prosta. Musieli pokonać Trzęsące Si Bagna, gdzie ziemia chwiała się jak galaretka, a potem przejść przez Wąwóz Echo, gdzie każdy krok odbijał się dziesięciokrotnie. Najgorszy był jednak tajemniczy cień, który od kilku dni krążył po dolinie – ogromny pterozaur Piskacz, który uwielbiał płatać figle i straszyć podróżnych.
— Nie martwcie się! — powiedziała Zuzia, gdy Bruno przystanął, słysząc dziwny szelest. — Piskacz tylko udaje groźnego. W głębi serca boi się, że nikt go nie polubi. Może zaprosimy go na wakacje?
Bracia spojrzeli na siebie i skinęli głowami. Razem zaczęli wołać:
— Hej, Piskaczu! Chcesz się bawić? Mamy cały kosz smacznych jagód!
Z krzaków wyłoniła się nieśmiało pomarszczona głowa pterozaura.
— Naprawdę? — zapytał cicho. — Nikt nigdy mnie nie zapraszał…
— Bo teraz masz przyjaciół! — odparł Borys i podał mu jagodę.
Gdy dotarli nad jezioro, czekała ich niespodzianka – woda świeciła jak tysiąc gwiazd, a na brzegu tańczyły dinozaury wszystkich gatunków. Piskacz, ku zdumieniu wszystkich, okazał się mistrzem w tworzeniu baniek mydlanych wielkich jak chmury! Bruno i Borys nauczyli się pływać (choć trochę się chlupotało), Zuzia wygrała zawody w rysowaniu patykiem na piasku, a wieczorem wszyscy leżeli na plecach, licząc spadające meteoryty.
— Wiecie co? — szepnął Bruno, gdy księżyc zawisł nad nimi jak srebrna kołyska. — Najfajniejsze w wakacjach nie są miejsca, ale ludzie, których spotykamy po drodze.
— I to, że zawsze można kogoś zaskoczyć dobrym słowem — dodał Borys, patrząc, jak Piskacz śpi z uśmiechem, otulony skrzydłami jak kołdrą.
I tak oto bracia brontozaurzycy odkryli, że świat staje się magiczny, gdy dzielimy go z innymi – nawet jeśli czasem trzeba przejść przez bagno, by to zrozumieć. A gdy następnego ranka obudził ich śpiew ptaków, już wiedzieli, że to będą najlepsze wakacje w ich długiej, długiej historii.






