
Dawno, dawno temu, w głębi szumiącego lasu, gdzie drzewa szeptały tajemnice wiatrowi, a strumyk nucił ciche melodie, mieszkała dziewczynka o imieniu Czerwony Kapturek. Nie była to jednak zwykła dziewczynka – jej płaszczyk lśnił jak dojrzałe jabłko, a serce biło szybciej na widok każdej żywej istoty, która potrzebowała pomocy. Pewnego ranka, gdy niesłała babci koszyk z malinami, usłyszała żałosne skomlenie dochodzące z gęstych paproci.
— Ojej! Ktoś tu potrzebuje pomocy! — zawołała, rozchylając liście. Ku jej zdumieniu, w dole leżał wilk, ale nie ten straszny z opowieści, tylko mały, z łapą uwięzioną w stalowej pułapce. Jego złociste oczy błyszczały łzami.
— Proszę, nie bój się — szepnęła, klękając przy nim. — Nazywam się Czerwony Kapturek. Uwolnię cię, ale musisz obiecać, że nikogo nie skrzywdzisz.
Wilk skinął głową, a gdy pułapka wreszcie puściła, wyjął cicho:
— Dziękuję, mała przyjaciółko. Jestem Białek, a ta pułapka to sprawka myśliwego, który nienawidzi wilków…
Tymczasem w lesie rozległ się huk i krzyk:
— Gdzie się podział ten przeklęty wilk?! — ryczał myśliwy, potrącając krzewy.
Czerwony Kapturek szybko owinęła wilka swoim płaszczykiem, by ukryć jego sierść. Gdy myśliwy się zbliżył, stanęła przed nim z determinacją:
— Proszę pana, dlaczego chce pan złapać tego wilka?
— Bo to szkodnik! — warknął, ale wtedy zza drzew wyłoniła się babcia dziewczynki, mądra zielarka.
— Wilki są częścią lasu, tak jak my — powiedziała spokojnie. — Bez nich króliki zjedzą wszystkie moje zioła, a wtedy nie będę miała leków dla chorych.
Myśliwy zmarszczył brwi, ale po chwili opuścił broń. Może te słowa trafiły do jego serca?
Wilk Białek odwdzięczył się, prowadząc ich do zapomnianej jagodowej polany, a potem został strażnikiem lasu, pilnując, by żadne zwierzę nie cierpiało. A Czerwony Kapturek? Codziennie odwiedzała go z nową opowieścią, bo odkryła, że nawet w najciemniejszym lesie można znaleźć światło przyjaźni – jeśli tylko ma się odwagę je dostrzec.