Kolorowe miasteczko z klocków o zachodzie słońca, zabawki bawią się razem, w tle migoczą gwiazdy.

Dawno temu, w kolorowym miasteczku zbudowanym z klocków, mieszkał mały czerwony samochodzik o imieniu Błysk. Jego lśniące karoserię ozdabiały błyszczące złote paski, a silnik warczał jak zadowolony kotek. Każdego ranka Błysk wyjeżdżał z garażu, by przemierzać uliczki miasteczka, ale choć mijał wiele innych zabawek, zawsze czuł się samotny. Inne samochody były zbyt zajęte wyścigami, a pluszowe misie wolały drzemać w słońcu.

Pewnego deszczowego popołudnia, gdy kałuże lśniły jak rozlane farby, Błysk usłyszał ciche łkanie. Za sklepem z lizakami stała niebieska koparka o imieniu Kopi, której łyżka była zaklinowana między kamieniami. — Och, pomóż mi, proszę! — wołała. — Bez mojej łyżki nie mogę budować zamków z piasku! Błysk bez wahania podjechał bliżej. — Chrrrum, chrrrum! Spróbujmy razem! — zaproponował i delikatnie pchnął kamień swoim zderzakiem. Po kilku próbach kamień ustąpił z głośnym „Łup!” i Kopi wykręciła się radośnie, rozsypując wokół drobiny piasku.

Gdy już śmiali się z przygody, na drodze stanął wielki zielony śmieciarz o imieniu Zgrzyt. — Ustąpcie mi drogi, maluchy! — warknął, emitując chmurę dymu. — Tylko poważne pojazdy mogą tu jeździć! Błysk i Kopi przytuliły się do siebie, ale wtedy mała żółta kaczuszka-klakson Błyska nagle zatweetowała: — Każdy pojazd jest ważny! Duży czy mały, każdy ma swoje zadanie! — Zgrzyt zamilkł, a jego reflektory zamrugały zawstydzone. — Hmm… Może macie rację — mruknął i odjechał wolniej, uważając teraz na innych.

Zobacz:  Przygody Reksia w wielkim mieście

Wieczorem, gdy słońce malowało niebo na pomarańczowo, Błysk z Kopi zorganizowali przyjęcie na placu zabaw. Przybył nawet Zgrzyt, który przyniósł gałązkę jako prezent. Lalki tańczyły na karoserii Błyska, kolejka drewniana wtórowała melodyjką, a pluszaki urządziły konkurs opowieści. — Dziś zrozumiałem — szepnął Błysk do Kopi, patrząc na rozbawionych przyjaciół — że przyjaźń to nie tylko wspólna zabawa, ale też gotowość, by pomóc i zrozumieć.

Od tamtego dnia w miasteczku z klocków już nikt nie był samotny. A gdy księżyc zawieszał się nad dachami, Błysk z przyjaciółmi układał się w garażu, opowiadając sobie historie, których echo niosło się aż do świtu. I choć czasem zdarzały się małe sprzeczki, zawsze znajdował się ktoś, kto mówił: — Chrrrum, chrrrum! Wszystko naprawimy razem!