
Dawno, dawno temu, w dolinie otoczonej wysokimi górami, żył mały lisek o imieniu Rudzik. Miał miękkie, pomarańczowe futerko i puszysty ogon, którym merdał radośnie, gdy biegał po łąkach. Rudzik uwielbiał zabawy z przyjaciółmi, ale najbardziej kochał słuchać opowieści starego żółwia Teodora o tajemniczej Górze Dumy, która wznosiła się nad doliną.
— Tylko najodważniejsi mogą tam dotrzeć — mawiał Teodor, przeciągając się leniwie na słońcu. — Na szczycie czeka nagroda: kamień mądrości, który spełnia marzenia. Ale droga jest trudna, pełna wyzwań i… no cóż, ja nigdy nie próbowałem. Zbyt wygodne mam życie u podnóża.
Rudzik postanowił pewnego dnia, że zdobędzie szczyt. — Pokażę wszystkim, że mały też może być wielki! — oznajmił, stając na tylnych łapkach. Jego przyjaciółka, wiewiórka Zuzia, tylko westchnęła.
— To nie jest zwykła góra, Rudziku. Słyszałam, że mieszka tam Orzeł Pycha, który nie lubi, gdy ktoś zakłóca jego spokój.
Ale Rudzik już biegł w stronę ścieżki, która wiła się wśród skał. Pierwsze kroki były łatwe — trawa szeleściła przyjaźnie, a motyle tańczyły wokół niego. Jednak im wyżej się wspinał, tym bardziej wiatr stawał się dokuczliwy, szarpiąc jego futerko.
— Ech, gdybym miał takie skrzydła jak Orzeł… — mruknął, potykając się o korzeń. Nagle usłyszał cichy jęk. W zagłębieniu między kamieniami leżał mały jeż, który skulił się w kulkę.
— Co ci jest? — zapytał Rudzik, delikatnie dotykając kolców.
— Zgubiłem drogę do domu… — wyznał jeż. — A teraz boję się zejść.
Rudzik spojrzał w górę, gdzie szczyt lśnił w słońcu, potem na drżącego jeża. Westchnął. — Chodź, odprowadzę cię. Wiem, gdzie jest twoja norka.
Gdy wrócili na ścieżkę, jeż podziękował serdecznie, a Rudzik… zobaczył, że słońce już zachodzi. — Jutro spróbuję again — pomyślał.
Następnego dnia znów wyruszył, tym razem z Zuzią, która niosła mu zapas orzechów.
— Uważaj na tę szczelinę! — krzyknęła, gdy Rudzik omal nie wpadł w przepaść.
— Dzięki! — odparł, ale w głębi duszy czuł irytację. Dlaczego wszystko musi być takie trudne?
W połowie drogi spotkali Orła Pychę, który siedział na gałęzi i przyglądał im się z góry.
— Ho, ho! Maluchy chcą zdobyć mój szczyt? — zaśmiał się, rozkładając potężne skrzydła. — To niemożliwe.
— Spróbujemy! — odparł Rudzik, ale gdy orzeł odleciał, opadły go wątpliwości. Może faktycznie jest za mały?
Wtedy Zuzia wzięła go za łapkę. — Pamiętasz jeża? Gdybyś nie pomógł mu, nie wiedziałbyś, że ta ścieżka prowadzi na skrót. Współpraca to też siła.
Rudzik się uśmiechnął. Razem znaleźli most z lian, ominęli osuwisko i wreszcie stanęli na szczycie. Kamień mądrości okazał się zwykłym, gładkim kawałkiem kryształu, ale gdy Rudzik go dotknął, poczuł coś dziwnego — nie spełniło się żadne wielkie marzenie, za to zrozumiał coś ważniejszego.
— Nagrodą nie był kamień… — szepnął. — Nagrodą była droga.
Orzeł Pycha, który obserwował ich z ukrycia, skinął głową. — Pierwszy raz widzę, by ktoś dotarł tu z pokorą. Możecie odwiedzać mój szczyt, kiedy tylko zechcecie.
W dolinie Rudzik opowiedział Teodorowi o wszystkim. Stary żółw uśmiechnął się. — Wiesz, co to znaczy „duma”? To nie tylko pycha… to też radość z tego, co się osiągnęło — razem z przyjaciółmi.
I od tamtej pory, gdy Rudzik patrzył na górę, nie widział już przeszkody, tylko wspomnienie przygody, która nauczyła go, że prawdziwa siła rodzi się w sercu — gdy dzielimy ją z innymi.