Magda Kordas kilka lat temu wyjechała z rodziną do USA, by spełnić swój american dream. Stany praktycznie od zawsze ją fascynowały i dla jej bliskich to było oczywiste, że pewnego dnia spakuje walizkę i wyjedzie za ocean. Marzenie udało jej się spełnić po trzydziestce, więc na nowy kontynent przeprowadziła się nie z jedną walizką, ale z dziesięcioma, z mężem, kotem i trójką dzieci. Siedzenie samej w domu w obcym kraju nie było początkowo łatwe. Na szczęście szybko poznała amerykańskie koleżanki, które zaznajomiły ją z popularnym terminem w Stanach, czyli „playdates”. Co to dokładnie oznacza? Jak wyglądają i jakie są zasady na nich panujące? O tym wszystkim pisze Magda. Zapraszamy na nasz nowy cykl: Mamy dookoła świata.
„Musisz koniecznie umawiać się na playdates, w ten sposób nawiążesz kontakty i Ty i dzieci. Będziecie mieć towarzystwo” – tak brzmiała jedna z pierwszych porad, jakie usłyszałam kilka lat temu od świeżo poznanej koleżanki Jess, chwilę po przeprowadzce z Warszawy do USA. Temat mnie zaintrygował, ponieważ termin „playdate” kompletnie nic mi nie mówił, mimo że byłam już doświadczoną mamą trójki małych dzieci. Po przylocie do USA czułam się nieco samotna. Mój i męża plan zakładał, że on idzie do pracy, a ja zajmuję się naszą małą, acz bardzo głośną gromadką w wieku 6, 3 i pół oraz półtora roku. Z dość wiadomych przyczyn szukałam więc towarzystwa dla siebie i dzieci. Hasło „playdates” w naturalny sposób wzbudziło moje duże zainteresowanie.
Nie masz jeszcze naszej aplikacji? Pobierz Akuku Mamo

Jak poznają się dzieci i mamy w Ameryce?
Zatem cóż to takiego playdate? Ujmując jak najzwięźlej to zaaranżowane (w 99% przez matki, czasem ojców singli ) spotkanie większej grupy dzieci w celu wspólnej zabawy. Playdates mogą być bardziej lub mniej sformalizowane, w zależności od stopnia zażyłości ich rodziców. Miejsce spotkania może być różne – od parku, domu, kąciku zabaw do basenu. Wspólne wyjście na kręgle też wchodzi w grę. Najczęściej dotyczy dzieci w tej samej grupie wiekowej i czas spotkania jest z góry ustalony.

Na playdate każde z dzieci przychodzi z zapakowanym własnym jedzeniem i piciem, bo Amerykanie choć bardzo serdeczni w kontaktach z innymi, tak nie są przyzwyczajeni do tego, by karmić i poić cudze dzieci. Niektóre playdates kończą się dla rodziców na odwiezieniu i odebraniu pociechy ze spotkania, w innych przypadkach opiekunowie towarzyszą swoim dzieciom od początku do końca. Dobrym miejscem do szukania współtowarzyszy zabaw dla swoich dzieci są obecnie wszelkie grupy społecznościowe – od Facebooka, po różnego rodzaju aplikacje społecznościowe, przypominające choćby Akuku Mamo.
Przeczytaj także: Dwójka dzieci plus praca w domu
Biblioteka, plac zabaw, muzeum, a może po prostu dom
Dla tych rodziców, którzy nie pracują doskonałym miejscem na zaaranżowanie spotkania może być najbliższy plac zabaw, lokalna biblioteka, która raz w tygodniu organizuje wielkie wspólne czytanie bajek dzieciom, muzeum zabaw czy każde inne miejsce, gdzie rośnie natężenie matek z dziećmi i możliwość poznania się. A jak u mnie się to sprawdziło? Choć lubię o sobie mówić, że jestem bardzo otwarta na ludzi i kocham swoje dzieci miłością największą, tak nie przemogłam się by szukać kompletnie mi obcych matek do towarzystwa w internecie (choć jaskiniowcem nie jestem i doceniam cud internetu, i innych nowości technologicznych). Wszystkie nawiązane przeze mnie znajomości nastąpiły w sposób naturalny – na placu zabaw, na spacerze, na imprezie sąsiedzkiej czy przed restauracją.
Moje dzieci głównie przyjaźnią się z dziećmi, których rodziców nie tylko oboje z mężem znamy, ale też lubimy. Oczywiście zdarzały się sytuacje, gdy w swoim ogrodzie na trampolinie widziałam gromadę dzieci z sąsiedztwa, których rodziców znałam tylko z widzenia. Zdarzało się także, że mój 9-letni syn był jedynie zawożony i odbierany ze spotkania u kolegi. To jednak wyjątki. Zdecydowana większość playdates to spotkania, z których czerpią przyjemność nie tylko nasze dzieci, ale również i my – rodzice.

Przyznać też muszę, że do tej pory mieliśmy wyjątkowe szczęście do naszych sąsiadów. Już na bardzo wczesnym etapie naszej przeprowadzki poznałam dwie bardzo fajne pary, z którymi z miejsca polubiliśmy się zarówno my, jak i nasze dzieci. I choć ostatnio znowu zmieniliśmy adres zamieszkania o kilkanaście mil dalej, wciąż utrzymujemy bliskie przyjacielskie kontakty. Może nie widujemy się już codziennie, a nasze dzieci nie przesiadują w domu kolegi non stop, jak to wcześniej bywało, ale i tak jesteśmy na łączach.

Tajemnicza kartka od syna…
Obecnie jestem na etapie poznawania moich nowych sąsiadów, ale i tu z pomocą przyszła nasza dużo starsza, przesympatyczna, sąsiadka-swatka, od której notorycznie dostaję wiadomości o rodzicach z małymi dziećmi w naszej najbliższej okolicy wraz z ich numerami telefonów. Jeszcze się nie przełamałam, ale niewykluczone że skorzystam z podanych mi kontaktów. W końcu moje dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że fajni sąsiedzi z dziećmi gwarantują najlepsze playdates. 🙂
Przeczytaj także: „Powinniśmy uczyć się odpuszczania kontroli”
P.S: Tydzień temu zostawiliśmy nasze dzieci na placu zabaw pod opieką dziadków. Moi rodzice przyjechali akurat do nas w odwiedziny. W drodze powrotnej nasz syn wręczył mi kartkę, z krótką notatką od mamy chłopca, z którym się bawił. Pani podała namiary na siebie by chłopcy się spotkali na playdate…

Kim jest Magda?
Z wykształcenia politolog. Z zamiłowania testerka oprogramowania i wielbicielka gier. Do Ameryki wyjechała kilka lat temu, by przekonać się, czy faktycznie jest tam tak fajnie, jak to sobie wyobrażała. I choć strasznie tęskni za rodziną, czy przyjaciółmi, to najbliższe lata planuje spędzić właśnie w USA. Wraz z mężem Szymonem, a także dziećmi: Stefkiem, Hanią i Marysią mieszkają w Karolinie Północnej. Ale kto wie, jaki będzie ich kolejny przystanek. Kalifornia? To kolejne marzenie na liście, które mają zamiar spełnić.

[…] mamy malutkie dziecko, nikomu z rodziny czy znajomych, nawet nie przejdzie przez myśl, żeby zapytać co mu kupić. Na […]
[…] Przeczytaj także: „Ustawka” dzieci do wspólnej zabawy, czyli amerykańskie playdates […]
[…] Przeczytaj także: „Ustawka” dzieci do wspólnej zabawy, czyli amerykańskie playdates […]