Nigdy nie wiadomo, co na nas czeka na drugim końcu świata. Przekonała się o tym Kinga Wojtczak, mama kilkumiesięcznego synka. Kilka lat temu wybrała się w samotną podróż do Azji, a tam spotkała miłość swojego życia i znalazła życiową pasję, jaką jest kawa. Nie chcemy za dużo zdradzać. Przeczytajcie naszą rozmowę z tą niezwykłą mamą, a także inspirującą kobietą.
Kingo, jak to się stało, że dziewczyna z Polski znalazła się w Indonezji i zaczęła pracować na plantacji kawy?
Całkiem przypadkiem. W 2015 roku postanowiłam, że potrzebuję czasu dla siebie i wybrałam się na samotną wyprawę w daleki świat. Padło na Indonezję, akurat wtedy znajomi byli na Bali i powiedzieli, że mogę się u nich zatrzymać na początek i oswoić się z wyspą, by później zwiedzać już samotnie. Miałam przesiadkę w Dżakarcie i nie znając języka nie mogłam połączyć się z lotniskowym internetem (a miałam dać znać znajomym o której mieli mnie odebrać z lotniska w Denpasar, na Bali). Przy stacji do ładowania telefonów dostrzegłam chłopaka, który wydawał się ogarnięty na tyle, żeby porozmawiać po angielsku i poprosiłam o internetową pomoc…
Po miesiącu samotnych niezwykłych wojaży po Bali i Jawie, znów zawitałam do Dżakarty. Czekając na swój lot powrotny i mając w zanadrzu kontakt do owego Indonezyjczyka, umówiliśmy się na krótkie zwiedzanie miasta (w sumie to z trwogą w głosie po telefonie 6 rano odebrał mnie z bardzo obskurnego dworca autobusowego, do którego przybyłam nocnym kursem) I BUUUM – miłość od pierwszego wejrzenia (w sumie drugiego), 4 lata minęły, a my już po ślubie.
Dlaczego plantacja kawy? Szukaliśmy sposobu aby móc połączyć dwa światy i firma eksportowo-importowa najbardziej wpisała się nam w ramy naszego planu. Początkowo byliśmy pośrednikami w handlu zielonymi ziarnami kawy, jednak po kilku nieprzyjemnych sytuacjach związanych ze słownością dostawców, postanowiliśmy, że sami będziemy kontrolować jakość naszego produktu u samego źródła. Padło na wyspę Flores. Raz ze względu na kontakty mojego męża, dwa, ponieważ tamtejsi farmerzy i ich kawa mają ogromny potencjał, jednak nie dość wiedzy i kapitału by się rozwijać, dlatego postanowiliśmy im pomóc a sami uzyskać unikatowy produkt.
Przeczytaj także: Jak przetrwać przedszkole?

Co robiłaś zawodowo zanim pojawiła się kawa? Czy trudno było Ci się odnaleźć w nowej rzeczywistości?
Zanim zajęłam się kawą pracowałam w swoim wyuczonym zawodzie lekarza weterynarii. Czy było mi ciężko? Oczywiście. Była to ogromna decyzja i ryzyko czy rezygnować z zawodu, do którego przygotowywałam się bagatela prawie 10 lat. Niestety prawo indonezyjskie nie pozwala pracować obcokrajowcom jako weterynarzom. Możliwe jest to tylko po spełnieniu 2 warunków: 1. zmienić obywatelstwo, 2. po zmianie obywatelstwa nostryfikować się, czyli zdać ich państwowy egzamin, oczywiście w ich języku.
Muszę jednak przyznać, że na razie tyle się dzieje i ciągle muszę uczyć się zupełnie nowych rzeczy, że nie żałowałam zmiany, a do zawodu zawsze mogę wrócić jeśli taka potrzeba zaistnieje.
Jaka jest historia Waszej plantacji?
Jak już wspomniałam na początku, w 2017 roku z uwagi na kontakty męża jak i sytuację gospodarczą i potencjał rozwoju, zawitaliśmy na wyspę Flores, rejon Ngada, wioska Beiposo.
Plantacje same w sobie należą do farmerów, tam na wyspie plantacje kawy nie wyglądają jak np. w Brazylii, gdzie jeden farmer posiada setki hektarów upraw. Nasze farmerki uprawiają kawę w środku lasu, na zboczu góry, tam gdzie od dziada pradziada ich rodziny posiadały kawałek ziemi, nierzadko nawet poniżej 1 hektara.
My posiadamy stacje obróbki kawy JARA MITE (w miejscowym języku znaczy czarny koń), gdzie następuje mycie, fermentacja, wypestkowanie (tak to co pijemy w domu to napar z uprażonych pestek kawy), suszenie itd. itp. Zainwestowaliśmy w nowe maszyny i Ayrton (mój mąż) stoi na straży wprowadzania nowych technik procesowania i kontroli jakości. Brzmi bardzo bezuczuciowo, ale tak naprawdę pracujemy ramię w ramię z całymi rodzinami i dostąpiliśmy zaszczytu bycia zaakceptowanymi i traktowanymi jak bardzo bliscy przyjaciele.

Kawa to jednak nie wszystko. Uprawiacie także kakao. Planujecie poszerzać swoją ofertę o kolejne produkty?
Kakao jest w naszej ofercie, ale sami go nie uprawiamy. Współpracujemy z kooperacją z Bali, jeśli ktoś chciałby zamówić większe, hurtowe ilości działamy w formie pośrednictwa. Na razie chcemy skupić się na wypracowaniu idealnej kawy. Na Flores kakao jest również hodowane i dostępne, więc na pewno w przyszłości zgłębimy jego temat.
Wspominałaś mi, że Wasza plantacja działa na szczególnych zasadach, ponieważ wspiera farmerki na wyspie Flores.
Jak już wspomniałam wcześniej, działamy na zasadach wzajemnej pomocy. Farmerzy otworzyli dla nas swoje drzwi i serca, a z naszej strony staramy się pomóc im w rozwoju. Współpracujemy z grupą już teraz ponad 20 kobiet. Normalnie kobiety te większość swoich zbiorów sprzedają do skupu w formie zebranych z drzew wisienek, bądź w postaci półproduktu. Z nami biorą czynny udział na każdym etapie produkcji łącznie z końcowym sortowaniem, co daje im dużo większy zarobek.
Ponadto w tym roku na koniec zbiorów zorganizowaliśmy przyjazd nauczyciela angielskiego dla dzieci, w planach mamy rownież zorganizowanie pomocy medycznej, na zasadzie międzynarodowego wolontoriatu – zbiórka pieniędzy i przyjazd stomatologów, bądź okulistów, entuzjastów kawy oczywiście, którzy jednocześnie będą mieli możliwość poznania życia i tajników produkcji kawy.

Czy warunki pracy na Waszej plantacji różnią się od warunków panujących w innych tego typu miejscach w Indonezji?
Na pewno istnieje wiele podobnych miejsc do naszego, gdzie warunki pracy i życia są równie ciężkie, w porównaniu do dużych plantacji, lub plantacji z Jawy lub Sumatry, które to wyspy zaliczają się do rozwiniętych przemysłowo. Brak dostępu do bieżącej wody (woda dostarczana jest w cysternach z oddalonego o kilka km. punktu poboru), brak infrastruktury dróg – nasze farmerki muszą nosić zbierane wisienki po 2 km, ponieważ plantacje położone są na zboczach gór, w niedostępnych miejscach, ponadto żadna z nich nie posiada auta i brak odpowiedniej edukacji to kilka problemów, z którymi musimy się borykać na Flores.
Z naszego punktu widzenia dodatkowo bardzo problematyczne są opóźnienia w pracy z powodu coraz to nowych tradycyjnych obrzędów. Ludzie na Flores w większości są katolikami, głęboko wierzącymi, którzy obchodzą wszystkie święta kościelne, jak rownież kultywują stare, można powiedzieć pogańskie tradycje, przekazywane z dziada pradziada, gdzie występuje bardzo dużo ceremonii, święceń i spotkań, na których obecne muszą być całe klany. Z uwagi na wierzenia (nasze zabobony) nie można na przykład ścinać bambusów (głównego materiału budulcowego) po trzeciej popołudniu, bądź jeśli odmówi się pomocy sąsiadowi (nawet w trakcie pracy) wtedy jest się narażonym na wyklęcie ze społeczności.

Czy Wasza kawa jest dostępna w Polsce?
Tak! Jak najbardziej. Zieloną kawę do palarni sprzedajemy już od dawna, wypalona przez nas jest również dostępna. Niedługo będzie w pełni czynny nasz sklep internetowy www.luckindo.com zakładka shop/sklep, zamówienia można rownież składać telefonicznie, mailowo, przez facebooka @jaramite bądź instagram @jaramite.
Zapraszam do polubienia nas na Facebooku, gdzie prowadzimy ciągłą relację z pracy na plantacji i rozwoju naszej rodzinnej stacji Jara Mite.
Kim są farmerki, które u Was pracują? Znasz i mogłabyś się podzielić jakimiś ich wyjątkowymi historiami?
Farmerki są mieszkankami wioski Beiposo, w rejonie miasta Bajawa, Ngada na wyspie Flores. Plantacje są ich własnością, lecz w większości przypadków ich wielkość nie przekracza nawet 1 hektara, dlatego pracują w grupie.
Większość z nich pracowała przez kilka lat za granicą, głównie w Malezji, Singapurze i na Tajwanie, wróciły w rodzinne strony z powodów osobistych: część wyszła za mąż i wychowuje dzieci, część wróciła, by zająć się rodzicami. Na początku nie znały się na uprawie kawy, uczestniczyły w programach szkoleniowych organizowanych przez lokalne samorządy. Przekazana wiedza była bardzo okrojona, więc głównie uczyły się metodą własnych prób i błędów. Później, nasze farmerki chciały dołączyć się do Koperasi – związku rolników uprawiających kawę w danym rejonie, lecz z powodu waśni klanów (ujawniono cudzołóstwo jednego z prezesów), nie zostały do związku przyjęte.
Kobiety te są nietuzinkowe, niezależne, z bardzo mocnymi charakterami, część z nich mówi po angielsku (co jest dosyć niespotykane w tamtym rejonie), są żądne wiedzy i z entuzjazmem wprowadzają co rusz podsyłane przez nas pomysły i nowości. Z tego względu nasza kawa tak bardzo różni się od innych z tego rejonu.
A dlaczego pracujemy z kobietami? W odróżnieniu od innych wysp indonezyjskich, na Flores to kobiety są odpowiedzialne za finanse i prowadzenie biznesów, co dla nas było dużym zaskoczeniem. Jak pierwszy raz przyjechaliśmy do Beiposo to widok mężczyzn trzymających w zawiązanych chustach małe dzieci był dość szokujący. Tatusiowie pomagają mamom jak mogą.

Masz malutkie dziecko i niedługo planujesz przeprowadzkę do Indonezji. Jak poradzisz sobie z obowiązkami domowymi i zawodowymi?
Tak, Leonid ma teraz już skończone 4 miesiące, na pierwsze trzy wiadomo byłam wyłączona z życia kompletnie. Teraz powoli wraca wszystko do normy. Pracuję z domu lub zdalnie, także jest to duże ułatwienie, w październiku czeka nas pierwszy długi lot na drugi koniec świata, gdzie w Dżakarcie czeka na nas z utęsknieniem rodzina mojego męża. Jest teściowa, i prababcia, które na pewno będą z rozkoszą pomagać przy małym, wiec nie obawiam się tego aż tak bardzo.
Prowadzimy nasz kawowy biznes razem z mężem, więc zawsze możemy wyręczyć się lub pomóc i w zawodowej sferze, i w domowej. Czeka nas na pewno dużo podróży. Na samej plantacji na pewno teraz częściej będzie mój mąż. Z uwagi na brak szpitala, niezbyt przychylne warunki sanitarne ja dołącze do niego jak synek będzie już troszkę większy.
Jak postrzegane są w Indonezji kobiety pracujące?
Kobiety pracują w dużych miastach i wygląda to zupełnie tak, jak u nas (oprócz tego że urlop macierzyński trwa tylko 3 miesiące). Na prowincji lub w mniej rozwiniętych częściach kraju jest inaczej. Kobiety nadal dostają niższe wynagrodzenie niż mężczyźni. Ponadto w większości przypadków, kobieta pracuje, a później musi jeszcze ogarnąć cały dom i dzieci, często widzi się mężczyzn po prostu spędzających czas na pogawędkach i paleniu papierosów, nic więcej. Wszystko zależy od wychowania, religii i obyczajów.
Są miejsca, tak jak u nas na Flores, gdzie kobiety są w biznesie traktowane na równi, a nawet wyżej niż mężczyźni. Spotkałam się również z sytuacjami na innych wyspach, gdzie mężczyźni nie chcieli ze mną rozmawiać i czekali aż odwiedzi ich mój mąż.
Czeka Cię wkrótce ogromna życiowa zmiana. Jesteś na nią gotowa?
Ogromna zmiana już nastąpiła wraz z przyjściem na świat mojego synka, teraz wszelkie obawy związane są z nim, najbardziej czy zaakceptuje zmianę klimatu, otoczenia, ludzi. Z mojej strony natomiast, czy metody wychowawcze rodziny azjatyckiej bedą bardzo się różniły od moich i czy nie będzie to powodowało jakichś rodzinnych spięć 😉
Nasz plan jest taki, że będziemy kursować między Polska a Indonezja, więc wiem, że w lutym już będę z powrotem.
Jak naprawdę wygląda życie z dzieckiem w Dżakarcie, bądź podróżujac po Indonezji opowiem wam juz wkrótce…