
Dawno, dawno temu, w małym miasteczku otoczonym polami słoneczników, mieszkał wyjątkowy kocur o imieniu Leon. Nie był to zwyczajny kot – miał dziewięć żyć, a każde z nich było zapisane w małych, błyszczących koralikach, które nosił na swojej obroży. Leon uwielbiał wylegiwać się na parapecie, obserwując motyle tańczące w promieniach słońca, ale najbardziej kochał pomagać innym. Jego najlepszym przyjacielem był mały jeż o imieniu Kolczatek, który zawsze towarzyszył mu w przygodach.
Pewnego jesiennego poranka, gdy liście zaczęły spadać z drzew, Leon usłyszał rozpaczliwe miauczenie dochodzące z lasu. To była Mizia, mała kotka, która zgubiła się podczas zabawy. — Musimy jej pomóc! — zawołał Leon, merdając ogonem. — Ale las jest taki duży… — westchnął Kolczatek, chowając nosek pod kolcami. — Nie martw się, mam przecież dziewięć żyć! — odparł Leon i bez wahania ruszył w stronę ciemnego boru.
Las okazał się pełen niespodzianek. W koronach drzew szeleścił wiatr, a gałęzie straszyły jak długie palce. Nagle przed kotami stanął duży, bury wilk o złowrogim spojrzeniu. — To mój las! — warknął. — Małe kotki nie powinny się tu bawić! Leon, choć drżały mu łapki, stanął przed Mizią. — Proszę, puść nas — powiedział odważnie. — Mizia jest zagubiona i chce wrócić do domu. Wilk zmierzył go wzrokiem, ale w końcu mruknął: — Hmm… odwaga to rzadka cecha. Możecie iść.
Gdy już wydostali się z lasu, okazało się, że Mizia mieszka w wiosce po drugiej stronie rzeki. Most był jednak zniszczony, a woda płynęła wartko. — Jak teraz przejdziemy? — zapytała Mizia. Leon spojrzał na swoje koraliki. — Moje życie numer trzy poświęcę, by naprawić most! — zawyrokował. Gdy dotknął koralika, most magicznie się odbudował, a koty bezpiecznie przeszły na drugi brzeg.
W wiosce czekała już mama Mizi, która przytuliła córeczkę ze łzami w oczach. — Dziękuję ci, Leonie! — powiedziała. — Jesteś prawdziwym bohaterem. Leon uśmiechnął się, choć jeden z jego koralików zgasł. — Warto było — szepnął do Kolczatka. — Nawet jeśli zostało mi teraz osiem żyć.
Od tamtej pory Leon stał się legendą miasteczka. Dzieci przychodziły słuchać jego opowieści, a on uczył je, że prawdziwa odwaga to nie brak strachu, ale działanie mimo niego. I choć stracił jedno życie, zyskał coś znacznie ważniejszego – przyjaźń i wdzięczność, które świeciły jaśniej niż wszystkie koraliki na świecie. A Kolczatek? Zawsze był przy nim, gotowy na kolejną przygodę. Bo przecież… zostało jeszcze osiem!