
Dawno, dawno temu, w krainie zwanej Dino-Lądem, gdzie drzewa były tak wysokie, że ich wierzchołki ginęły w chmurach, a rzeki płynęły sokiem malinowym, żyła sobie mała Tyrannosaurus rex o imieniu Tola. Miała ona zieloną łuskowatą skórę, która błyszczała w słońcu jak tysiąc szmaragdów, i małe, ale silne łapki, które uwielbiały rysować wulkaniczne wzory na kamieniach. Każdego ranka biegała po Dolinie Uśmiechniętych Paproci, gdzie mieszkała z mamą i tatą, śmiejąc się przy tym głośno jak dzwonek wiatru.
Pewnego dnia, gdy Tola zbierała jagody o smaku gumy balonowej, usłyszała cichutkie łkanie. Za wielkim liściem paproci siedziała mała Triceratops o imieniu Rysio. Jego oczy były wilgotne jak poranna rosa, a rogi opadły smutno na bok.
— Co się stało? — zapytała Tola, pochylając się nad przyjacielem.
— Straciłem mój ulubiony kamyk szczęścia — wyszeptał Rysio. — Wpadł do Czarnej Jaskini, a tam… tam mieszka Straszliwy Cień! Nikt nie odważy się tam wejść!
Tola aż podskoczyła. Straszliwy Cień? To był właśnie ten potwór, o którym opowiadały się historie przy ognisku! Miał być większy niż góra i głośniejszy niż burza. Ale gdy spojrzała na łzy Rysia, jej małe serduszko zabiło mocniej.
— Pójdę tam — oznajmiła, prostując się. — Znajdę twój kamyk!
Droga do Czarnej Jaskini wiodła przez Las Szepczących Kamieni, gdzie głazy szeptały tajemnice, i Rzekę Błyskawic, która migotała jak rozgwieżdżone niebo. Tola szła przed siebie, śpiewając piosenkę o odwadze, choć jej łapki lekko drżały. Gdy stanęła przed wejściem do jaskini, zionęło z niej zimnem jak z lodowatej paszczy.
— Halo? — zawołała cienko. Echo odpowiedziało jej: „Halo… halo…”, a potem rozległ się huk — BUM! BUM! Straszliwy Cień poruszył się! Tola zamarła, ale wtedy zauważyła coś dziwnego… Cień nie był wcale potworem! To był tylko ogromny, samotny Dimetrodon o imieniu Teodor, który miał krzywe zęby i dlatego wstydził się wychodzić na światło.
— Myślałem, że wszyscy się ze mnie śmieją — wyznał Teodor, patrząc na Tolę wilgotnymi oczami. — Dlatego chowałem się tutaj…
Tola roześmiała się i podała mu jagodę. — Każdy jest inny, i to jest piękne! A teraz pomożesz nam znaleźć kamyk Rysia?
Razem przeszukali jaskinię, aż Teodor swoim długim ogonem wygrzebał błyszczący kamyk. Gdy Tola wręczyła go Rysiowi, ten podskoczył z radości, a jego rogi znów stanęły dumnie do góry.
— Jesteś najodważniejszą T-Rex na świecie! — zawołał.
A Tola zrozumiała, że odwaga nie polega na tym, by nie bać się wcale, ale na tym, by działać, nawet gdy się boisz. Od tego dnia Teodor dołączył do ich zabaw, a Dolina Uśmiechniętych Paproci stała się jeszcze weselsza, bo każdy, nawet Straszliwy Cień, zasługuje na przyjaźń i zrozumienie.