Mama ginekolog jest wyjątkiem

Co ukrywają przed światem Instamamy? Mama ginekolog jest chyba wyjątkiem


Czy przeglądając Instagram natknęłyście się kiedykolwiek na konto mamy, która pokazuje na zdjęciu nianię swoich dzieci, albo osobę, pomagającą jej w sprzątaniu domu? Ja nie za bardzo. Zrobiłam sobie małą rundkę po kontach polskich i zagranicznych mam i utwierdziłam się w przekonaniu, że matki są chyba idealne, jak choćby Mama ginekolog, albo… dwulicowe. Coraz częściej nie boją się pokazywać bałaganu jaki mają w domu, ale nie wspominają już o tym, czy ogarniają wszystko same czy nie. W ogóle w Polsce jest dość dziwne podejście do kwestii zatrudniania przez matki siedzące w domu osób do sprzątania. Bo niby co, utrzymywanie w czystości chałupy to nasz psi obowiązek?

Ostatnio zakomunikowałam Mikołajowi, że chciałabym aby przychodziła do nas chociaż raz na dwa tygodnie osoba do sprzątania. Każdy kto mnie zna, wie, że nie lubię sprzątać, lubię za to bałaganić. Jednocześnie nie znoszę syfu. Brudna podłoga w łazience, kocia sierść w każdym kącie, zapchana wanna, czy oblepiony zlew mieszanką kurzu i pasty do zębów dość mocno mnie obrzydzają. Niestety co usłyszałam od męża? „Ale po co ktoś do sprzątania? Ja mogę częściej sprzątać” – wyjaśnił mi. Oczywiście na wyjaśnieniach się skończyło, bo większej regularności w jego podejściu do porządkowania domowego bajzlu nie zauważyłam. Jak rzucał ubrania pod siebie i jak nie wynosił talerzy do kuchni, tak nie robi tego dalej. Może faktycznie częściej sprząta ode mnie, ale to i tak jest za mało. Jego rowerowe graty walają się za lodówką, a papiery z pracy czy szkoły, zalegają na regale między książkami.

Mama ginekolog jest wyjątkiem

W poszukiwaniu idealnej matki

Jak na informację o tym, że chce zatrudnić kogoś do sprzątania zareagowali z kolei moi rodzice? Też nie do końca rozumieją moją potrzebę. W końcu mając mamę, która jest idealną panią domu i nawet z gorączką potrafi przygotować takie przyjęcie, że niejedna firma cateringowa nie powstydziłaby się czegoś takiego, córka bałaganiara z wyraźną awersją do wszelkich prac domowych nigdy nie znajdzie u niej zrozumienia. Zaczęłam się więc zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak? Czy naprawdę wszystkie matki, które siedzą w domu na macierzyńskim lubią sprzątać, składać ubrania lepiej niż Marie Kondo i gotować całymi dniami 3-daniowe obiady dla całej rodziny? Zrobiłam małe śledztwo.

Przeczytaj także: „Powinniśmy uczyć się odpuszczania kontroli”

Jako że jestem w ciąży i przecież dużo czasu spędzam w domu, wzięłam telefon do ręki i przejrzałam Instagram. Co tam znalazłam? Oczywiście poza wszystkimi tymi idealnymi matkami, których nie chcę absolutnie krytykować, bo przecież każdy ma prawo być taki jaki chce, dostrzegłam też pewien trend. Dziewczyny coraz częściej i odważniej pokazują na blogach czy w mediach społecznościowych swój domowy pierdolnik. Pierdolnik w kuchni, pierdolnik w sypialni, czy  generalnie pierdolnik w życiu. I wielki plus i szacuneczek im za to, że odczarowują ten wyidealizowany świat wielozadaniowych matek, które budzą się i zasypiają w pełnym makijażu. Moje pytanie jest jednak inne. Czy mają kogoś, kto im pomaga to wszystko później posprzątać? Czy mają kogoś, kto przychodzi do nich raz w tygodniu i odwala czarną robotę polerując podłogę? A może jednak naprawdę same nad wszystkim czuwają i to ze mną jest jednak coś nie tak?

Jak to robią amerykańskie mamy

Amerykańskie celebrytki, czy instagramowe mamy obracające się w kręgach medialnych od czasu do czasu, ale bardzo, bardzo rzadko, wspominają gdzieś w ostatnim zdaniu skleconym pod zdjęciem w mediach społecznościowych, że w czymś pomogła im niania, że zaprowadziła dziecko do przedszkola, albo przewinęła. Praktycznie nigdy ich jednak nie pokazują, kreując siebie na prawdziwe gwiazdy domowego ogniska. Jakiś czas temu Hilaria Baldwin złamała schemat, ponieważ napisała na Instagramie o swojej niani, która zrobiła zdjęcie zarówno jej, jak i jej trójce rozhisteryzowanych dzieci. Takich przypadku nie ma jednak wiele. Lepiej zamknąć usta i udawać, że jest się matką wielozadaniową. W Polsce jest podobnie. O nianiach się niby mówi, wymienia kontaktami, poleca, ale żadna instamama nie odważyła się jej pokazać. Wygląda więc na to, że nianie nie mają prawa wstępu do idealnego świata mediów społecznościowych.

Mamaginekolog jest wyjątkiem
źródło: Hilaria Baldwin/Instagram

Podobnie jest z osobami do sprzątania. One w ogóle nie istnieją w wirtualnej rzeczywistości, ponieważ o ich obecności kompletnie się nie wspomina. Ale jak patrze sobie na Instastories nowojorskich matek, czy nawet tych mieszkających w Polsce, to widzę błyszczące, wyfroterowane podłogi i czyste okna. Kto za tym stoi? A kto stoi za tymi pięknie wystylizowanymi talerzami z jedzeniem, które później podziwiamy w sieci? Czyli mam uwierzyć, że matki gotują, sprzątają, mają czas na realizowanie swoich pasji i oczywiście zajmowanie się dziećmi no i do tego pięknie wyglądają? Nie wiem jak dla Was, ale mi to śmierdzi. I to nawet bardzo.

Mama ginekolog i Olga Frycz górą!

Z nieukrywaną przyjemnością oglądam konta znanych mam, które jednak burzą tą idealną rzeczywistość trochę bardziej niż inne. Od początku śledzę konto Olgi Frycz @toja_mama, gdzie aktorka nie boi się pisać o tym, jak wygląda jej przeciętny dzień, czy jak prezentuje się ona sama. Olga nie pozuje w makijażu, nie chodzi w obcasach po domu i chętnie dzieli się ze światem takimi informacjami, jak choćby ta, że po ciąży garściami wypadają jej włosy. Gdy pozuje do zdjęcia ze swoimi atrakcyjnymi koleżankami to często potrafi zażartować ze swojej głupiej miny, którą akurat zrobiła, czy czegoś innego, co według niej różni ją od innych znajomych mam. I to nam się podoba. W Oldze widzimy człowieka z krwi i kości, który raz wygląda świetnie, a raz trochę gorzej i traktuje to, jako coś zupełnie normalnego.

Drugą matką, która szturmem podbija serca Polek jest Mama ginekolog, czyli Nicole Sochacki-Wójcicka. Najsłynniejsza chyba ginekolog i bizneswoman w Polsce, która wie, jak rozkochać w sobie tysiące matek w naszym kraju, pokazuje i bałagan w kuchni, ale także to, jak sama zajmuje się domowymi obowiązkami. Podwija rękawy i zasuwa w kuchni z rybą, czy innym kotletem. Nie mam pojęcia, czy przychodzi do niej gosposia i pomaga z częścią zakupów, czy może raz w tygodniu wpada mama. Mama ginekolog wspomina za to o swoim mężu, który zostaje z dziećmi i też zajmuje się domem. Ona sama jednak najczęściej pakuje młodszego syna do samochodu i jeździ z nim na bazarek, do firmy, a między zmianą pieluch, a gotowaniem zupy, czy pieczeniem łososia, co skrupulatnie dokumentuje, wybiera zdjęcia na okładkę swojej najnowszej książki. Może gdyby nie jej Instastories, które odsłaniają domową rzeczywistość, nie uwierzyłabym, że faktycznie jest w stanie tyle ogarnąć. A jednak…

To co ze mną?

Ale wróćmy do mnie. Może nie jestem tak perfekcyjna w kwestii ogarniania spraw domowych, jak mama ginekolog i może jestem leniwa i bałaganię, ale cóż, taka po prostu jestem. I nie wstydzę się tego. Co więcej, zaraz jak zamknę komputer, to zadzwonię do poleconej mi osoby, która ponoć świetnie sprząta i poproszę ją, by wpadała do nas choć raz na dwa tygodnie. O efektach jej pracy i o tym, jak mi zdjęła ciężar z pleców na pewno Was poinformuję. Mąż się wkurzy? Mama mnie zjedzie? Inni będą mnie postrzegać jak osobę, której nic się nie chce? Trudno. Poradzę sobie z tym. Najwyżej będę mieć nowy wątek do rozmowy z terapeutką. 😉

Magda.

Nie masz jeszcze naszej aplikacji? Pobierz Akuku Mamo.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *