
Dawno temu, w małym domku na skraju lasu, mieszkał rudowłosy kotek o imieniu Rudzik. Był to najweselszy i najbardziej psotny kotek w całej okolicy. Uwielbiał gonić motyle, turlać kłębki wełny po podłodze i chować kapcie pani domu w najdziwniejszych miejscach. Niestety, Rudzik miał też jedną wadę – nigdy nie przepraszał, nawet gdy niechcący kogoś uderzył łapką lub przewrócił wazon z kwiatami.
Pewnego ranka, gdy słońce zaglądało przez firankę, Rudzik postanowił pobawić się z sąsiadem – staruszkiem żółwiem Teodorem. – Chodź, pobiegamy! – zawołał, popychając Teodora łapką. Żółw potoczył się jak kula i z hukiem wpadł na stos doniczek. – Ojej! – pisnęła przestraszona wiewiórka Zuzia, która akurat zbierała orzechy. – Rudzik, znowu coś zbroiłeś! – Ale kotek tylko machnął ogonem. – E, nic się nie stało! – mruknął i pobiegł dalej.
Wieczorem, gdy Rudzik wrócił do domu, zastał panią domu smutną i zamyśloną. – Rudziku – westchnęła – znów połamałeś moje ulubione doniczki. Dlaczego nigdy nie mówisz „przepraszam”? – Kotek zmarszczył nosek. – Po co? Przecież to tylko doniczki! – Wtedy pani domu opowiedziała mu o magicznym miejscu za lasem – Krainie Cichych Słów, gdzie każde „przepraszam” zamienia się w złoty pył, a serca stają się lżejsze. – Jeśli chcesz zrozumieć, dlaczego to ważne, idź tam – zaszeptała.
Następnego dnia Rudzik wyruszył w drogę. W lesie spotkał Zuzię, która zbierała porzucone przez niego kłębki wełny. – Przepraszam, że tak bałaganię – powiedziała cicho. – Wiesz, Rudziku, gdy mówimy „przepraszam”, pokazujemy, że zależy nam na innych. – Kotek zamyślił się, ale jeszcze nie był przekonany.
Gdy dotarł do Krainy Cichych Słów, ujrzał dziwny widok: małe świetliki tańczyły w powietrzu, a każde wypowiedziane „przepraszam” błyszczało jak gwiazda. Nagle usłyszał cichy szloch – to Teodor utknął w błocie po ulewie. – Pomóż mi – jęknął żółw. Rudzik bez słowa pociągnął go za łapę. Gdy Teodor był już bezpieczny, kotek spuścił głowę. – Przepraszam, że wczoraj cię popchnąłem – wykrztusił. W tej samej chwili z jego ust wyleciał złoty pył, a serce zabiło mu radośniej.
– Widzisz? – uśmiechnął się Teodor. – Magia nie tkwi w słowach, ale w tym, co czujemy, gdy je mówimy. – Rudzik zrozumiał wreszcie, że przeprosiny to nie wstyd, a odwagą jest przyznać się do błędu.
Gdy wrócił do domu, pierwsze, co zrobił, to przytulił się do pani domu i szepnął: – Przepraszam za doniczki… i za kapcie… i za wazon… – A gdy złoty pył otoczył ich oboje, Rudzik wiedział już, że od dziś zawsze będzie potrafił powiedzieć te trzy magiczne słowa.
I tak oto niegrzeczny kotek nauczył się, że prawdziwa przyjaźń zaczyna się od szczerego „przepraszam”. A w domku na skraju lasu znów rozbrzmiewał śmiech – bo Rudzik, choć wciąż psotny, miał już najczystsze serce w całej krainie.