Mała śnieżnobiała kotka Kicia Bella z różowym nosem i księżycowymi oczami na magicznej ulicy w tętniącym życiem mieście.

Dawno temu, w małym domku na skraju lasu, mieszkała urocza kotka o imieniu Kicia Bella. Miała mięciutkie, śnieżnobiałe futerko, różowy nosek jak malinka i oczy błyszczące jak dwa księżyce. Każdego ranka bawiła się w ogrodzie, goniąc motyle i tańcząc w promieniach słońca. Ale najbardziej na świecie marzyła o tym, by zobaczyć wielkie miasto, o którym opowiadały jej ptaki przelatujące nad domem.

Pewnego dnia, gdy wiatr niósł zapach dalekich przygód, Kicia Bella postanowiła wyruszyć w podróż. — Muszę zobaczyć to miejsce, gdzie domy sięgają chmur, a ulice mrugają tysiącem kolorowych świateł! — zawołała, pakując do plecaczka ulubioną wstążkę i kawałek sera od przyjaciółki myszki Lili.

Gdy dotarła do miasta, oczy rozszerzyły się jej ze zdumienia. Wszędzie stały wysokie wieżowce, samochody mknęły jak błyskawice, a na chodnikach tłumy ludzi spieszyły w różnych kierunkach. Nagle Kicia poczuła się zagubiona. — Och, wszystko jest takie ogromne… — westchnęła, tuląc się do cienia pod latarnią. Wtedy usłyszała cichy głos: — Hej, mała! Wyglądasz na nową w tych stronach.

To był Maks, stary, siwy kot, który mieszkał w zaułku za restauracją. — Ja też kiedyś tu przybyłem z daleka — powiedział, machając ogonem. — Chodź, pokażę ci, jak przetrwać w mieście. Razem wymyślili plan: Kicia miała pomóc Maksowi odnaleźć zagubione kocięta, a on w zamian nauczyłby ją miejskich sztuczek.

Ale nie wszystko szło gładko. W drodze natknęli się na Burka, ogromnego psa stróżującego, który nie lubił kotów. — Terytorium moje! — warknął, pokazując zęby. Kicia przytuliła uszy, lecz Maks szepnął: — Pamiętaj, odwaga to nie brak strachu, ale działanie mimo niego. Wzięli głęboki oddech i wspólnymi siłami przekonali Burka, że są przyjaciółmi, a nie wrogami. Wystarczyło podzielić się smaczną rybką znalezioną w koszu!

Zobacz:  Paxi Parasaurolophus i echo w dolinie

Gdy już odnaleźli kocięta (bawiące się kłębkiem włóczki w parku), Kicia Bella zrozumiała coś ważnego. — Miasto wcale nie jest straszne — powiedziała, patrząc na zachód słońca odbijający się w szybach wieżowców. — Wystarczy mieć przyjaciół i otwarte serce.

I tak Kicia została w mieście, ale często wracała do lasu, by opowiadać o swoich przygodach. A gdy wieczorami siadała na parapecie z Maksem, patrząc na migoczące światła, wiedziała, że największa magia kryje się w tym, by dzielić świat z innymi — bez względu na to, jak bardzo się różnimy.