
W małym miasteczku, gdzie ulice wiły się jak wstążki, a domy mrugały kolorowymi oknami, mieszkał Tomek – mała, czerwona ciężarówka z błyszczącymi kołami i uśmiechniętą maską. Każdego ranka budził się z pierwszymi promieniami słońca, gotowy do pracy. Wiózł mleko do sklepu, drewno do tartaku, a czasem nawet kwiaty dla pani Zosi, która zawsze częstowała go cukierkiem miętowym. Tomek uwielbiał swoje życie, choć czasem marzył o wielkich przygodach.
Pewnego dnia, gdy wracał pusty po dostawie, usłyszał głośny huk i zobaczył dym unoszący się nad lasem. — To musi być stary parowóz Mikołaj! — pomyślał z niepokojem. Mikołaj był jego przyjacielem, który woził dzieci na wycieczki po okolicy. Tomek pognał w stronę dymu, turkocząc po wyboistej drodze. Gdy dotarł na miejsce, zobaczył, że Mikołaj stoi na torach z zepsutym silnikiem, a grupka przestraszonych dzieci czeka na pomoc.
— Nie martwcie się! — zawołał Tomek, chociaż sam nie wiedział, jak może pomóc. Wtedy z krzaków wyskoczył mały, zielony traktorek o imieniu Pikuś. — Hej, Tomek! Może razem uda nam się odholować Mikołaja do warsztatu? — zaproponował. — Ja mam siłę, a ty znasz drogę! Tomek z radością przytaknął, choć w środku czuł lekki strach. Czy tak mała ciężarówka jak on poradzi sobie z tak ciężkim zadaniem?
Połączyli się łańcuchem i zaczęli powoli ciągnąć Mikołaja. Koła skrzypiały, silnik Tomka pracował na najwyższych obrotach, a Pikuś pchał z całej siły. Nagle przed nimi wyrosła stroma górka. — Och, to za trudne! — westchnął Tomek, czując, jak opadają mu siły. Wtedy jedno z dzieci krzyknęło: — Możemy pomóc! Wszyscy razem! — i maluchy zaczęły pchać ciężarówkę od tyłu. Nawet wiewiórka Zuzia, która obserwowała ich z drzewa, zrzuciła kilka orzechów pod koła, żeby zwiększyć przyczepność.
Dzięki współpracji udało się! Mikołaj bezpiecznie dotarł do warsztatu, gdzie mechanik Borys naprawił go w mig. — Dziękuję wam, przyjaciele! — ryknął parowóz, wypuszczając kłęby radosnej pary. — Pokazaliście, że razem można pokonać każdą przeszkodę!
Od tamtej pory Tomek już nigdy nie wątpił w swoje możliwości. Czasem nawet zabierał dzieci na wycieczki po okolicy, opowiadając im o tym, jak ważna jest przyjaźń i pomoc innym. A gdy wieczorem parkował w garażu, patrzył na gwiazdy i uśmiechał się, wiedząc, że jutro znów czeka go nowa, wspaniała przygoda.






