Magiczny ogród o zachodzie słońca z tęczową trawą, złotą wiewiórką, białym kotkiem i błyszczącym ptakiem.

Dawno, dawno temu, w małym domku na skraju wioski mieszkał biały kotek o imieniu Mruczek. Każdego ranka wygrzewał się na parapecie, obserwując motyle tańczące nad polami. Pewnego dnia, gdy bawił się kłębkiem wełny, zauważył coś niezwykłego – małe, lśniące drzwiczki ukryte w żywopłocie. Z ciekawością przecisnął się przez nie i stanął w miejscu, gdzie trawa mieniła się wszystkimi kolorami tęczy, a kwiaty szeptały tajemnice na wietrze. To był Zaczarowany Ogród!

— Ojej! — mruknął Mruczek, przecierając łapką oczy. — Czy to sen?

Nagle usłyszał cichutki śmiech. Spomiędzy korzeni starego dębu wyłoniła się mała wiewiórka o imieniu Pikuś, której ogon błyszczał jak złoto.

— Witaj, przybyszu! — zawołał Pikuś. — Szukasz może Magicznego Kwiatu? Tylko on może uratować nasz ogród przed Cieniem, który kradnie kolory!

Mruczek aż podskoczył. — Cieniem? Jakim Cieniem?

— To wielka, szara chmura, która pojawia się o zachodzie słońca — wyjaśnił Pikuś, trzęsąc się ze strachu. — Jeśli nie zatrzymamy go przed jutrzejszym rankiem, ogród na zawsze zostanie szary i smutny.

Kotek postanowił pomóc. Razem z Pikusiem wyruszyli w głąb ogrodu, gdzie napotkali mądrą sowę Zofię, mieszkającą w dziupli księżycowego drzewa.

— Hoo, hoo! — zawołała. — Kwiat rośnie na Szepczącej Górze, ale droga jest niebezpieczna. Musicie być bardzo odważni!

Po drodze przyjaciele musieli przejść przez Most Westchnień, który kołysał się przy każdym kroku, i ominąć leniwego smoka Łaskotka, który zamiast ziać ogniem, śmiał się tak głośno, że aż gałęzie spadały z drzew.

Zobacz:  Kundelek Kuba na tropie przygody

Gdy dotarli na szczyt góry, ujrzeli Kwiat – jego płatki świeciły jak gwiazdy. Nagle pojawił się Cień, rozpościerając szare skrzydła.

— Oddajcie mi Kwiat! — zasyczał. — Nikt nie lubi kolorów!

Mruczek, choć bał się bardzo, stanął przed przyjaciółmi. — Nie! Kolory są piękne! — miauknął i skoczył w stronę Cienia, rozbijając go swoim odbiciem w magicznej kałuży. Okazało się, że Cień był tylko samotnym lustrzanym ptakiem, który nigdy nie widział słońca.

— Przepraszam — szepnął ptak. — Byłem taki zazdrosny…

Mruczek pogłaskał go łapką. — Teraz możesz zostać z nami!

Następnego ranka ogród rozbłysnął jeszcze piękniejszymi barwami, a lustrzany ptak odbijał promienie słońca, tworząc tęcze. Mruczek wrócił do domu, ale teraz wiedział, że za żywopłotem czeka na niego przyjaźń, przygoda i najważniejsza lekcja: nawet najmniejsze stworzenie może rozproszyć największy cień, jeśli tylko uwierzy w siebie.

I od tamtej pory, gdy dzieci z wioski pytały, dlaczego Mruczek mruczy do kwiatów, ten tylko uśmiechał się pod wąsem, bo niektóre sekrety warto zachować tylko dla siebie.