
Dawno temu, w małej wiosce otoczonej lasem pełnym szumiących drzew i pachnących polan, mieszkała urocza sunia o imieniu Maja. Miała miękkie, złociste futerko i oczy błyszczące jak gwiazdy. Każdego ranka biegała między domkami, witając się z sąsiadami radosnym „Hau, hau!” i przynosząc im gazety w pyszczku. Wioska tętniła życiem: dzieci śmiały się na podwórkach, a dorośli pracowali w ogródkach, gdzie dojrzewały słodkie truskawki i pachnące marchewki. Wszyscy kochali Maję za jej dobre serce i nieskończony optymizm.
Pewnego letniego dnia, gdy słońce prażyło wyjątkowo mocno, Maja zauważyła coś niepokojącego. Nad rzeką, z której wioska czerpała wodę, unosił się dziwny, szary dym. — „To chyba nic dobrego” — pomyślała, merdając ogonem nerwowo. Pobiegła w tamtą stronę i zobaczyła, że grupa bobrów buduje tamę, całkiem blisko wioski! Najstarszy bóbr, zwany Brodatym Benkiem, tłumaczył: — „Musimy zatrzymać wodę dla naszego stawu, inaczej nasze dzieci nie przeżyją suszy!” — Maja zrozumiała ich problem, ale wiedziała też, że jeśli rzeka wyschnie, jej przyjaciele stracą wodę do picia i podlewania roślin.
Sunia postanowiła działać. Najpierw udała się do mądrej sowy Zofii, która mieszkała w dziupli najwyższego dębu. — „Hoo, hoo… — zamyśliła się sowa. — Potrzebny jest kompromis. Może bobry zbudują tamę nieco dalej, tam gdzie rzeka się rozszerza?” — Maja podziękowała za radę i pobiegła do leśniczego, pana Marcina, który miał długą brodę i zawsze nosił kapelusz z piórkiem. Leśniczy zaproponował: — „Pomogę wam znaleźć idealne miejsce! Znam te lasy jak własną kieszeń”.
Wspólnie wyruszyli na poszukiwania. Po drodze napotkali wiele trudności: musieli omijać śliskie kamienie, przedzierać się przez gęste krzaki, a nawet przeprawić się przez bagno, gdzie Maja o mało nie utonęła w grząskim mule! — „Chlup, chlup! Ratunku!” — szczekała, aż pan Marcin wyciągnął ją za obrożę. W końcu znaleźli idealne miejsce — szerokie rozlewisko, gdzie bobry mogły zbudować tamę bez szkody dla wioski.
Gdy Brodaty Benek zobaczył nowe miejsce, jego oczy zabłysły z radości. — „To doskonałe! Dziękujemy ci, Majo!” — Powiedział, stukając ogonem w wodę. Cała gromada bobrów zabrała się do pracy, a mieszkańcy wioski pomagali nosić gałęzie. Nawet dzieci dołączyły, krzycząc: — „Hura! Razem możemy wszystko!” — Wieczorem, gdy księżyc zawisł nad lasem, urządzili wspólną ucztę nad rzeką, jedząc pieczone ziemniaki i śpiewając wesołe piosenki.
Od tamtej pory Maja stała się bohaterką wioski. Nauczyła wszystkich, że nawet najtrudniejsze problemy można rozwiązać, jeśli słucha się innych i szuka rozwiązań razem. A gdy czasem nad rzeką słychać było „Plusk! Plusk!”, mieszkańcy uśmiechali się, wiedząc, że to bobry pozdrawiają ich swoją pracą. Sunia zaś, leżąc na ulubionym pagórku, merdała ogonem z dumą — bo największą nagrodą była dla niej przyjaźń i uśmiechy tych, których kochała.