Mały lis Rudy pije herbatę z cieniem Wstydu w magicznym lesie pełnym śpiewającej trawy i przyjaznych zwierząt.

Dawno, dawno temu, w krainie, gdzie chmury były miękkie jak watolina, a trawa śpiewała ciche piosenki pod dotykiem wiatru, żył mały lisek o imieniu Rudełek. Miał rude futerko, które mieniło się w słońcu jak miedziany guzik, i ogonek tak puszysty, że mógłby nim zamieść całe niebo z gwiazd. Rudełek uwielbiał się śmiać, biegać po łąkach i wymyślać psoty, ale był też niezwykle wrażliwy. Czasami, gdy ktoś spojrzał na niego zbyt uważnie, albo gdy sam powiedział coś nie tak, czuł, jak coś ciepłego i ciężkiego osiada mu w brzuszku. To był Wstyd – mały, szary stworek, który chował się w kącie jego serca i szeptał: „Jesteś za mały, za wolny, za bardzo… inny”.

Pewnego ranka, gdy Rudełek bawił się z przyjaciółmi – skaczącą przez kałuże żabką Żabcią i mądrym jeżem Kolcatkiem – zaproponował nową grę. „A może pobiegniemy do starego dębu i sprawdzimy, kto pierwszy dotknie jego kory?” – zapytał, machając ogonem. Ale gdy tylko zaczął biec, potknął się o korzeń i upadł prosto w błoto. „Uuu, Rudełek to niezdara!” – zaśmiała się Żabcia, a Kolcatek pokiwał głową. Wtedy Wstyd w kącie serca liska urósł tak bardzo, że niemal go przytłoczył. „Znowu się wygłupiłem” – pomyślał Rudełek i uciekł do domu, gdzie schował się pod kołdrą.

Następnego dnia do drzwi Rudełka zapukała jego sąsiadka, sowa Mądra Głowa. „Widziałam, że nie bawiłeś się dziś z przyjaciółmi” – powiedziała, siadając na gałęzi. „Czy coś cię martwi?” Rudełek westchnął i opowiedział o Wstydzie, który co jakiś czas go odwiedza. „Ach, to ten szary gość!” – zaśmiała się sowa. „Każdy go ma, ale nie każdy wie, że można z nim porozmawiać. Spróbuj go zaprosić na herbatę zamiast chować w kącie.”

Zobacz:  Łaciaty kot Felix i jego tajemnice

Rudełek był sceptyczny, ale postanowił posłuchać rady. Gdy następnym razem Wstyd się pojawił, lisek odwrócił się do niego i powiedział: „Witaj, Wstydzie. Dlaczego zawsze chowasz się w kącie?” Stworek zdziwił się, ale odparł: „Bo boję się, że jeśli wyjdziesz na świat, znów coś źle zrobisz.” „A jeśli nawet?” – zapytał Rudełek. „Przyjaciele i tak mnie lubią, nawet gdy się potknę.” Wstyd zamyślił się, a jego szara postać stała się trochę jaśniejsza.

Kilka dni później, podczas wspólnej zabawy, Żabcia niechcący przewróciła wieżę z kamieni, którą budowali. Zamiast się śmiać, rozpłakała się. Wtedy Rudełek podszedł do niej i powiedział: „Wiesz, ja też często się potykam. Ale teraz wiem, że to nic strasznego.” Kolcatek przytaknął: „Najważniejsze, że jesteśmy razem.” Żabcia przestała płakać, a Rudełek poczuł, że Wstyd w jego sercu nie kryje się już w kącie, tylko siedzi spokojnie, jak gość, który wie, że jest mile widziany.

Od tamtej pory Rudełek często opowiadał innym o swoim Wstydzie. Okazało się, że każdy – nawet najodważniejszy lew czy najweselsza sójka – miał takiego szarego przyjaciela. I choć czasem wracał, już nigdy nie musiał się chować w kącie. Bo w krainie, gdzie chmury są miękkie jak watolina, a trawa śpiewa, najważniejsze było to, że nikt nie jest idealny – i to właśnie czyniło ich wyjątkowymi.