
W małej dolinie, gdzie trawy szeptały sekrety wiatrowi, a drzewa kołysały się w rytm śpiewu ptaków, mieszkał mały, czerwony stworek o imieniu Złość. Był malutki jak jabłko, ale jego serce biło szybko jak skrzydełka kolibra. Złość miał niezwykłą moc – gdy się denerwował, jego ciało zaczynało świecić jaskrawoczerwonym światłem, a wokół niego wirowały gorące poduszki powietrza. Niestety, im bardziej się złościł, tym bardziej tracił nad sobą kontrolę, a jego iskierki mogły przypadkiem poparzyć przyjaciół.
Pewnego ranka, gdy Złość bawił się z błękitnym jeżykiem o imieniu Spokój, niechcący potrącił wieżę z kamyków, którą jego przyjaciel budował od rana. — Ojej! — zawołał Spokój, ale nim zdążył dokończyć zdanie, Złość już błyszczał jak latarnia. — To nie moja wina! — krzyknął, a z jego rąk posypały się iskry. Spokój westchnął cicho i schował się za liściem.
Po tym zdarzeniu Złość poczuł się samotny. Wędrował po lesie, aż dotarł do starego, mądrego żółwia o imieniu Oddech. — Dlaczego wszyscy uciekają, gdy się pojawiam? — zapytał, a jego głos drżał jak listek na wietrze. Żółw zamknął oczy i odpowiedział powoli: — Bo zapominasz o najważniejszej mocy, jaką masz w sobie. — Jakiej? — Złość zmarszczył nosek. — O oddechu. Gdy czujesz, że nadchodzi burza w twoim sercu, zatrzymaj się i posłuchaj, jak powietrze wpływa i wypływa z twojego brzucha.
Złość spróbował. Wziął głęboki wdech, licząc do trzech, a potem wypuścił powietrze, jakby zdmuchiwał dmuchawca. Ku jego zdumieniu, czerwona poświata wokół niego zbladła. — Och! — zaśmiał się. — To działa!
Następnego dnia, gdy Złość grał w chowanego z wiewiórką Błysk, nagle potknął się o korzeń. Zwykle wybuchłby jak wulkan, ale tym razem przypomniał sobie słowa żółwia. Zamknął oczy, oddychał głęboko, aż uczucie gorąca w brzuchu zamieniło się w ciepłą, miękką mgiełkę. — Wszystko w porządku? — spytała Błysk, ostrożnie wyglądając zza pnia. — Tak — odpowiedział Złość i uśmiechnął się. — Tylko trzeba uważać na korzenie.
Od tamtej pory, gdy Złość czuł, że jego światło zaczyna pulsować zbyt mocno, zatrzymywał się i oddychał. Jego przyjaciele już się nie bali, a on sam odkrył, że jego iskierki mogą teraz rozświetlać ciemne zakamarki lasu, pomagając innym znaleźć drogę do domu. I tak, w dolinie, gdzie trawy wciąż szeptały, a drzewa kołysały się w rytm śpiewu, Złość nauczył się najważniejszej magii – magii spokojnego oddechu, który zamieniał burzę w łagodną bryzę.






